Gród Avantiel

Ogłoszenie

1. Aby zmienić wygląd (czyt. styl) forum, należy przejść do panelu użytkownika i w opcji Wyświetlanie, ustawić na taki, który Tobie odpowiada.
2. Aby móc oglądać grafiki w postach, również w opcjach profilu w dziale Wyświetlanie, należy zaznaczyć, iż chce się, aby grafiki były wyświetlane.

#1 2009-09-01 10:25:42

Sir Bacchus

Administrator

8412729
Skąd: Barlinek
Zarejestrowany: 2009-08-31
Posty: 15
Punktów :   

Porwanie Statku

Miasto Sith posiada bardzo rozwinięty port. Rzeka, która przepływa przez ów miasto, wypływa z gór, a swe ujście ma dopiero w morzu. Tak się stało, że Gród znajduje się na trakcie tej wody, życie pisze nam różne historie, czyż nie? Dwie kobiety i mężczyzna, spotkali się w umówionym miejscu w dokach. Pogoda była w sam raz na żeglowanie. Wiał dość porywisty wiatr, jednakże sprawny marynarz bez problemu by sobie poradził, bowiem pogoda mogła przestraszyć jedynie laików i niedoświadczonych majtków. Noc już była za pasem, a statek, który był celem, nie był jakoś nie wiadomo jak strzeżony. Dwóch strażników, przed wejściem na mostek. Kilku stróżów na pokładzie, pod nim załoga, która śpi w najlepsze. Jaki plan? Jaka strategia? Jest ich wiele, ważne jest jedynie to, aby nie wykończyć całej załogi, no bo jak odcumują statek, jak odpłyną od portu, jak poradzą sobie na otwartej wodzie, jak dotrą do Grodu... i jeszcze wiele, wiele pytań i problemów się nasuwało. A że nie byli to wprawieniu żeglarze, musieli to rozegrać inteligentnie i zgrabnie.

Eirienen:
Kobieta stanęła przed towarzyszami, patrząc na każdego z nich jak na szczura pałętającego się pod nogami. Marszcząc w przyzwyczajeniu dziecinnie nosek (co było dziwne patrząc na jej osobowość i wygląd) prychnęła coś bliżej nieokreślonego. Kobietę już z widzenia znała - widziała ją raz w karczmie z przyjaciółeczką, która to jej pod gust nie podpadła. Mężczyzna można by rzec był dla niej nowością, ale skoro był ("I jeszcze żył") to widać potrafił coś, czego one nie potrafiły. Kątem oka spojrzała na ich cel. Dwóch, kolejnych dwóch. Na statku zapewne jeszcze kilku. gdyby przyjść w otwarty dzień z jakimś wampirzym przyjacielem ten miałby ucztę. Potrząsnęła głowa, starając się wyzbyć głupie myśli z głowy, to nie czas. Ale na myśl o wampirku przyszedł jej do łba pomysł. I to pomysł nie byle jaki...
- Mam nadzieje, że nie będziecie gównianie długo witać się wzajemnie wśród zbytecznych uścisków. -Odparła głośno, opierając się o najbliższą rzecz względnie stałą i wysoką.
- Ruszcie lepiej tyłki i mówcie czy macie mi coś do zaoferowania w zamian za cudowny plan...

Ang:
Też przez chwilę przyglądała się swoim towarzyszom. Budzili w niej mieszane uczucia. Praktycznie żadnego z nich dobrze nie znała. Nie wiedziała, czy można na nich polegać i czy bezpiecznie jest z nimi ruszać na taką ryzykowną akcję. Cóż, chyba potraktować to trzeba jako zabawę. I tak byli jedynymi, którzy się nadawali. Chyba. Pewna nie mogła być.
Brew uniosła do góry, słysząc słowa wypowiadane przez Eirienen.
- Tak, jeszcze pół tonu głośniej, to wszyscy będą Cię słyszeć wyraźnie - uśmiechnęła się do niej przyjaźnie, jednak nawet głupi domyśliłby się, że mało było w tym sympatii. - No dalej, nie krępuj się. Jak tak dalej będziesz się wydzierać, to o naszej akcji możemy po prostu zapomnieć.
Wymamrotała jeszcze coś pod nosem, ale dzisiejszego wieczoru nie miała ochoty na żarty. Ani na tolerowanie wywyższania się osoby, której nawet nie znała. Humor jej jakoś nie dopisywał.
- No więc? Cóż to za genialny plan? - dodała, patrząc w dal. Sama też coś próbowała wymyślić, ale niesforne myśli zamiast dopasować się w całość, gdzieś ulatywały. Dlatego chętnie usłyszałaby, co kobieta odkryła.

Iiralt:
Odrzucił kaptur czarnego płaszcza. Obrzucił beznamiętnym spojrzeniem kompanów i przyjrzał się celowi. Zadanie nie wydawało się szczególnie trudne. Czujnie obserwował, jak strażnicy przemieszczają się po pokładzie. Jeśli tylko uda się ich po cichu unieszkodliwić, nie powinno być żadnych problemów z załogą, pomyślał. Z torby na ramieniu wyciągnął małe podłużne zawiniątko. Przez ostatnie kilka godzin skrupulatnie przygotowywał się do wyprawy, a efektem tychże przygotowań, było, to, co właśnie trzymał w dłoni. Na dźwięk głosu Eirienen odwrócił głowę i rzekł.
- Jeśli tylko plan jest czegoś wart... może przedstawisz nam szczegóły?

Tak, plan to podstawa, bo lepiej jest mieć jakikolwiek, nawet kiepski, niż nie mieć wcale. Początek znajomości, może nie był iście elokwentny, ale i do gardeł sobie nie skakali. Ważne jest tylko, aby zachowali spokój, nie kłócili się i robili wszystko po cichu. Efekty mogą być nadzwyczaj zadowalające, ale to od nich zależy, jak wszystko przebiegnie.

Eirienen:
Mało interesowała ja gderająca kobieta. Jakby była z ina sam na sam nie powstydziłaby się i zaczęła wrzeszczeć na cały głos, co równie by się jej nie spodobało. Ponownie kątem oka spojrzała na statek, oceniając sytuacje. Mężczyźni szykowali się do drogi, chcica ich jeszcze nie napadła, wiec w sumie nasza dzielna kobitka, która tak przyjaźnie potrafiła się uśmiechać nadawałaby się jak znalazł. Mężczyzna - śmierdzący elfiak bądź co bądź też. Ona mogłaby dla siebie coś wymyślić.
-Nie pędź tak, bo Cię z przodu zabraknie, Kotku. -Warknęła do niej nieprzyjemnie.
- A teraz słuchajcie, zamiast narzekać. Oni tam wrócili prosto z burdeli; są zadowoleni, jednak nie uśmiecha im się zostawanie bez kobiet na kolejny tydzień, zrozumiałaś? Możesz z nim wejść jako kurtyzana. A on może robić za tego, kto otrzymuje kasę. - Spojrzała uważnie na mimikę kobiety. Pomysł był dobry, obeszło by się bez większych skandali związanymi z morderstwami i... przy okazji dopiekła by jej.
- Jak wejdziesz nie musisz z nimi przecież od razu iść do łózka. Zaproś jednego w ustronne miejsce, pobierając przed niska opłatę lub od razu wchodząc na pokład powiedz, że dasz za dwa dni dupy za przejazd do jakieś tam mieściny- coby się nie zniechęcili. W środku możesz go wykończyć. Najlepiej, jakbyś uwiodła najpierw strażników. Ci nigdy nie rezygnują z takich uciech. Gdy będziemy niedaleko grodu ma zostać tylko jeden zaszantażowany strażnik. Reszta załogi za opłatą i za życie zgodzi się na wszystko. Chyba, że macie lepszy pomysł, o pomysłowi. - Patrzyła to na jedno, to na drugie.

Ang:
- Prawdę mówiąc też to rozważałam, tyle, że w tej zaszczytnej, głównej roli widziałam raczej Ciebie.
Wzruszyła lekko, wręcz niedostrzegalnie, ramionami. Oj, dużo szczekała, chociaż Ang nie potrafiła określić, po co to robi. być może taki wybuchowy charakter bądź kierowało nią coś innego. Szczerze mówiąc, nie bardzo ją to interesowało, wolałaby jednak, gdyby między nimi panował spokój. Cóż, nie można mieć od razu wszystkiego...
W gruncie rzeczy sama siebie nie rozumiała. Skąd ta powaga? Nigdy taka... no, prawie nigdy taka nie bywała. Czyżby aż tak mocno przejęła się swoim zadaniem i w rolę wczuła? Może, może. Kto tam jednak Ang zrozumie, kiedy ona sama czasem nie potrafiła siebie rozgryźć. Dzięki temu może nie zepsuje wszystkiego. Powaga to dobry doradca, nie gniew. A łatwo ją dopadał, oj tak.
- A pan? Masz coś lepszego do zaoferowania? - stwierdziła, że aktualnie propozycję, która padła przed chwilą, przemilczy. Nie lubiła robić z siebie idioty.

Iiralt:
Z trudem powstrzymał się, by nie wybuchnąć śmiechem, gdy tylko slkończyła objaśniać plan. Och tak, to było bardzo w stylu istot jej pokroju, którymi zresztą szczerze gardził. Mimo wszystko plan był planem i miał swoje szanse powodzenia. Ale w najlepszym razie można było załatwić tylko trzech strażników. Tego jednego - bezproblemowo, ale na widok śmierci pozostałych reszta narobiłaby nieco zamieszania.
- Jeśli chodzi o samo wtargnięcie na statek, pomysł jest dobry. W tej chwili nic mądrzejszego nie przychodzi mi do głowy. Proponuję omówić kwestię... narzędzi.
Rozwinął pakunek i pokazał wszystkim krótką rurkę nieco szerszą na końcu i wyposażoną w ustnik.
- Dmuchawka. Strzałki zawierają śmiertelną truciznę. Potrafi uśmiercić człowieka w ciągu kilku sekund. Jeśli mamy załatwić tę sprawę po cichu, myślę że ta broń okaże się pomocna.

Eirienen:
Spojrzała uważnie na dmuchawki. Podłużne rurki z trucizną w środku były dobrym rozwiązaniem, więc wiele sie nie pomyliła do przydatności mężczyzny. tylko na ile to strzela? Paręnaście kroków? Parędziesiąt, przy dobrym "dmuchu". Pociągnęła w swoim stylu nosem.
- Przy moim planie niewielu by się na początku zorientowało. Wątpię, czy by podglądali pod drzwiami, co ona z nimi wyprawia, a nawet jeśli to wystawiłoby się Ciebie przed drzwi. Ewentualnie możemy się nająć jako załoga, tylko, że nikt nam nie uwierzy... cel, celem, jednak tutaj zabic ich nie możemy. musimy wypłynąć z miasta - strażnicy gdy zorientują się w czym rzecz wezwą posiłki z miasta i nigdzie nie odpłyniemy. Ta lalunia zgnije w burdelu, mnie pewnie nabiją na pal, a z Tobą bogowie wiedza co zrobią. idąc dalej proponuje tych dmuchaweczek użyć trochę później, bo nie mam zamiaru wyrzygiwać swych flaków. - W słowach nie przebierała, to było widać. Zauważyć się też dało, ze wiele wysiłku wkładała w to, by mówić jak oni, a nie jak najgorsi barbarzyńcy z lasów. Ponownie pociągnęła nosem.
- Decydujcie się szybko, bo gotowi odpłynąć bez nas...

Ang:
Przygryzła wargę, słuchając ich słów. Strzałki? Ona, cholera, nawet nie wie, jak się ich używa. Sztylet to coś innego. Szybko i bez problemu. Za głowę się złapała, znikając na moment za włosami. Jakiś ogromny wstyd ją ogarnął. Czemu ona zawsze musi robić najgorsze zadanie? Już tak, od razu, wszystko ma zależeć od niej? Aktorką może i dobrą była, niejednokrotnie z siebie robiła idiotkę, ale tylko wtedy, kiedy chciała się dobrze bawić i, przede wszystkim, nikt jej do tego nie zmuszał.
Chrząknęła jednak, prostując się. A co ma słabości pokazywać...
- A czy nie mogłabyś Ty? - spytała wprost. - Ja tam praktycznie nawet nie wiem, co powinnam zrobić... I raczej na to nie pójdą. Marna ze mnie aktorka.
I tak dalej, i tak dalej. Żałosne tłumaczenia, w które nikt raczej nie uwierzył.
- Muszę? - jęknęła. Zdeterminowana w takim stopniu, że pewnie zaraz zacznie się przed nimi tutaj czołgać, byleby ktoś zrobił to za nią. - Skoro Ty nie jesteś taka odważna, to chyba pozostaje mi ratować tę sprawę. Dyskutując tak dalej, stracimy okazję.
Oj, szybko się zmieniała. Raz zniechęcona, a innym razem silna. A naprawdę była, ot, zrozpaczona. Nie uśmiechało jej się to...

Iiralt:
- No cóż, jeśłi chodzi o odległość, z której można tym strzelać... szepnąłem nad dmuchawką kilka zaklęć. Przy odrobinie szczęścia mógłbym trafić strażnika stąd. Trzeba przyznać, że gorzej jest z szybkostrzelnością.
Czas nie był ich sojusznikiem, o czym doskonale wiedział. Dokładnie ukrył dmuchawkę wraz z kompletem strzałek, pilnując, by nie wbić ich sobie przypadkiem. Wobec zaistniałej sytuacji najleszym wyjściem pozostawał plan Eirienen. Pytanie brzmiało - czy uda im się pokonać wszystkich strażników, zanim ci pobudzą resztę załogi? Wolał nie sprawdzać, ilu ich śpi pod pokładem. Nie mieli jednak nic lepszego, więc oświadczył.
- Ruszajmy!

Eirienen:
Spojrzała na kobietę z pogardą, gdy zaczęła się nad sobą użalać. Do czego to doszło! Wątpiła, by ona: płaska jak deska, naznaczona wieloma bliznami była dla nich atrakcyjna. Poza tym nie miała zamiaru robić za kurtyzanę, mając dość nieprzyjemne wspomnienia...
-Ściśnij pośladki i weź się w garść. - Wymamrotała do niej. Sama zrównała krok z mężczyzną, który wydawał się jako jedyny opanowany. przynajmniej wiedział co robi... Chwilę się zastanawiając, co ona ma odpowiedzieć, gdy o nią się spytają rozejrzała się dookoła. Kto jeszcze kręci przy kurtyzanach? Ci, którzy pilnują, by te nie wydłubały oczu, nie ogryzły komuś klejnotów itp. Tak, była to dobra rola. Po drodze wyciągnęła sztylet, schylając się po ziemię. Wolała nieco przysmolić sobie twarz, uznając, ze rola pilnującej kurtyzanę była w sam raz do jej wyglądu.
- Nie odzywaj się nie pytana. Nie mów za wiele, nie uśmiechaj się lubieżnie, wyglądaj na przybitą i jakby siłą tu zaciągniętą - będziesz wyglądała bardziej prawdopodobnie. I nie zdziw się, jak dostaniesz ode mnie po pysku, albo gdy poczujesz czyjąś łapę na sobie. - Skierowała swe spojrzenie na samca. - A ty wynegocjuj jakaś porządna cenę, przynajmniej się jeszcze wzbogacimy...

Ang:
Wskazówki! Dobrze, że chociaż tyle usłyszała. Przecież w takiej roli jeszcze nie była. Ale była Ang, więc może potraktować to jako kolejną dobrą zabawę. Aż jakiś ciężar jej zelżał w piersi.
No cóż, praktycznie niewiele ma do stracenia, najwyżej... Otrząsnęła się z ponurych myśli, przecież nie będzie robić z siebie ofiary. Ale jakże ta kobieta ją irytowała. Cholernie! Rządzi, mądrzy się i chodzi napuszona jak paw. Mają jednak współpracować, dlatego do rękoczynów nie dopuści.
- Idźmy więc, bo nam zwieją - przewróciła oczami, czekając, gotowa ruszyć za nimi.

Pomysł w gruncie rzeczy dobra, acz ma swe wady, no bo jak? Jedna dziwka, druga jej pilnuje, a facet po cholerę? No nic, zobaczymy co to będzie. Cała trójka ruszyła w stronę mężczyzn.
- Tia.. . Ja tam, rwa mać, wolę puszyste.- stwierdził jeden z stróżów. Drugi zaś, nieco bardziej opanowany i z dystansem podchodzący do kolegi, jedynie głową kiwnął w zadumie. Nie zamierzał się spoufalać z jakimś wiesniaczkiem.- Mówię ci, dobra baba, gruba baba.- i kiwnął głową, jeszcze bardziej potwierdzając swe słowa. Drugi z stróżów tylko spojrzał na niego zniesmaczony, po czym ziewając rozglądał się po okolicy. Zdawałoby się, że nic ciekawego się dzisiaj wydarzyć nie może, gdy nagle w cieniu ukazały się sylwetki trzech postaci.- Rah, skup się, ktoś idzie.- rzekł do kolegi, ten bardziej "normalny". Uniósł kuszę, wcelowując w nich, tak w razie czego, jak gdyby coś zaczęli kręcić.- Zagubienie? Wypieprzać mi stąd, ale to już, to nie miejsce dla ludu!-warknął do zbliżających się osób.


Eirienen:
Spojrzała na strażników, którzy niemile zareagowali na ich widok. Spojrzała na towarzyszy wstrzymując ich wystawieniem dłoni.
- Wać spokojniej proszę... Idziemy z ofertą z najbliższego domu publicznego. Mamy interes do ubicia - potrzebujemy się dostać parę wiosek stąd, a podróż lądem trwała by zbyt długo. W zamian możemy zaoferować "pewne usługi" na czas pobytu. - Starała się pchnąć mocno kobietę do przodu, coby im pokazać.
- W miarę możliwości możemy się targować do ceny. - Spojrzała na strażników pewnie, robiąc jeszcze krok do przodu. Chciała mieć już te całe przesłuchanie za sobą. Westchnęła cicho, by dalej kontynuować:
- Jest nas tylko trójka - szkód wielkich nie poczynimy, mało jemy, za żarcie możemy zapłacić. To jak będzie, Waszmościowie? - na jej twarzy wykwitł szelmowski uśmieszek, który widać miał za zadanie ukazać mężczyzna, że żarty to nie są. Zaraz potem jednak go starła, zamiast tego przybierając poważną minę.
- Stać tu całej nocy zamiaru nie mamy bo i nam się spieszy i wam zapewne. Prosiłabym więc o w miarę szybka decyzję. - Rękę oparła o nie tak stare spodnie. Dotkniecie ich spowodowało, że z kieszeni wybył się metaliczny brzdęk jakby pieniędzy. Jej towarzysze pewnie by w to nie uwierzyli, ale strażnicy, którzy cieszyli się sławą tępych jegomości...

- Mowy nie ma. Nie my tu rządzimy, a pasażerów na gapę nie przyjmujemy.- odparł krótko ten bardziej rozsądny i poważny. Rah w tym czasie w nosie dłubał, nie był to jakiś przystojniaka, a zwykły wieśniaczek, co to z bliżej nie znanych powodów zdobył posadę strażnika na statku. Po chwili, obrzucając wzrokiem ów panienkę, co to do oddania była, pokiwał głową i zagadał do towarzysza.- Bret, kolego, panie szukają noclegu. Trzeba być miłym.
- Ty idioto, dobrze wiesz, że nam nie wolno!- warknął. Rah się skrzywił, widząc, iż nie przekona swego kumpla.- No panienki... .-spojrzał na mężczyznę.-... i panie, jak widać mego kolegi nie przekonacie, ale wracając do tej dziewki, ja bym był zainteresowany, ile sobie życzy, rwa ?- splunął w bok i tępym wzrokiem patrzał się na Ang, oblizując wargi i przecierając dłonie. Bret patrzał na niego z obrzydzeniem, nie mógł zrozumieć skąd się biorą tacy ludzie.- I zaznaczam, że więcej jak 50 srebrników to ja nie dam, no chyba, że potrafisz pokazać chłopu, co to znaczy dobry numerek... .- wyszczerzył obrzydliwie zęby.


Iiralt:
Mężczyzna wystąpił na przód.
- Dasz pan 70, a gwarantuję że najbliższych chwil z tą boginią namiętności dłuuugo nie zapomnisz.
Uśmiechnął się w duchu. Prawie się udało. Wykorzystają ich największą słabość. Strażnicy są zmęczeni i rozdrażnieni. A najlepszą rzeczą, jakiej w tym momencie potrzebują jest chwila rozrywki i przyjemności.
- Poza tym...
Sięgnął za pazuchę płaszcza i wyciągnął sporych rozmiarów butelkę z winem, do którego wcześniej dodał sporą dawkę rośliny o silnym działaniu usypiająco-halucynogennym.
- Gdyby panowie zechcieli w większej liczbie skorzystać z naszej usługi moglibyśmy wejść na pokład i omówić dogodną... niższą cenę. A przy czym rozmawia się lepiej, jak nie przy dobrym trunku?
Napój, który trzymał w dłoni nie był trucizną - używał go do znieczulania swoich pacjentów. Jednakowoż nawet po maleńkiej dawce strażnicy staliby się dużo mniej skorzy do walki.

- Edemdziesiąt?- zaczął syczeć. Podszedł do dziewki i już chciał ją wymacać, gdy nagle się wstrzymał.- No nie wygląda, na taką, co w palnik da mi, że łohohoh... - zrobił gest ręką ukazując ogrom swoich zachcianek.- Co najwyżej 60 dać mogę, ale to za flachę i dziewkę.- splótł ramiona, czekając na odpowiedź. Tymczasem jego towarzysz bez słowa się przyglądał całej sytuacji, podejrzanym wzrokiem lustrując całą trójkę. Chociaż ten bystrością większą grzeszył.

Iiralt:
Nie zależału mu na większym zysku. Zależało mu na czasie.
- Zgoda, dawaj 60. - powiedział. - A winem... - dodał - podzielimy się wszyscy na pokładzie. Możemy już wejść?

- Hola, hola księżulku.- zatrzymał go ręką Rah.- Kto powiedział, że na łajbę wejdziecie.- zaśmiał się złośliwe, spoglądając na towarzysza, który jakoś nie podzielał jego śmiechu.- Kutwa, przecie nie wezmę dziewki na łajbę, toż by się kapitan dowiedział, to by mnie do morza wrzucił! Kobita na łajbie to zła kobita, znaczy pech! Tam ma... -wskazał jakąś budkę, na uboczu.- Posterunek.- chwycił za rękę Ang.- Choć księżniczko... - po czym wyrwał butelkę z łap mężczyzny i ciągnąc za sobą dziewczynę szedł do budki, po drodze zatrzymał się i rzucił mu ciężą od srebrników sakwę. Pierwszy łup! Bert'a zostawiając sam na sam, z mężczyzną i kobietą.

Eirienen:
Szybko zrobiła krok do przodu zasłaniając kobietę, która powinna jej za niedługo podziękować. Przez myśl przebiegło jej kilka nowych pomysłów, ale nie sadziła, by teraz się przydały.
- Ręce na razie przy sobie, macać potem będziecie. Nie wszystko na raz! - Wyciągnęła łapę chcąc zabrać należytą opłatę.
-Nie tak się umawialiśmy! Ona za przejazd, te 60 monet to idzie osobno. A jak nie, to znajdziemy kogoś innego, kto będzie chętny na takie ciało.
- Co do kapitan,a to zawołajcie go. Może z nim się będzie prościej dogadać niż z wami. - Wymruczała zła, popychając Ang za siebie. Spojrzała zaraz potem na wino w łapie mężczyzny. Wszystko szło inaczej niż myśleli, i coraz bardziej plan wydawał się nietrafiony.
-Wino też oddawaj, jeszcze za nie nie zapłaciłeś, kotku. - Kątem oka spojrzała na towarzysza, jakby szukając u niego jakiegoś przebłysku geniuszu.

Spojrzał na nią oburzony- A co ty se kurwaa kobito myślisz?- odchylił głowę do tyłu w geście zdziwienia.- Kobieta za przejazd, mówisz? A ja ci mówię, że przejazdu nie będzie.- podszedł do niej napinając się, było trochę wyższy, ale bez przesady, z góry na nią nie patrzał.- Dajesz dziwkę, to ją biorę, daję monety, to chcę dziwkę.- stwierdził.- A wino, jest już moje.- wyciągnął korek i zamoczył w nim usta.- To se kutwa szukajcie innego przejazdu, tym nie pojedziecie.- Drugi strażnik wciąż się uważnie wpatrywał w całą scenę, chociaż w jednym się zgadzają, nie ma mowy, żeby weszli. Kuszę miał cały czas tak uniesioną, że jak ktoś go zaatakuje, wystrzeli bełt.

Iiralt:
- Ej, moi drodzy... uspokójmy się. Obu nam zależy na zysku. Pij pan na zdrowie, tylko powoli bo to naprawdę mocne.
Miał pewien pomysł, a szanse jego powodzenia były bardzo duże.
Jednymi z bardziej zaawansowanych zaklęć, jakich się uczył, były czary polegające na zmianie swego wyglądu. Przy odrobinie szczęścia, koncentracji i zgromadzeniu wystarczającej ilości energii, mógł całkowicie upodobnić siebie - chociaż na krótko - do innej osoby.
- Może jednak dobijemy targu? Niech pan idzie z nią na ten... "posterunek"
Widząc spojrzenie Eirienen, wymamrotał tak cicho, że tylko ona mogła to usłyszeć: "Zaufaj mi. Zagadaj tego drugiego"

Ang:
Tak, jak jej rozkazano (oj, ciężko było jej to zaakceptować, że ktoś jej rozkazuje), milczała, wsłuchując się w rozmowę. Ciężko było nad sobą panować, wybuchowy charakter, a teraz, kiedy gniew ją złapał, mogła tylko siłą woli siebie powstrzymywać, aby nie rzucić się na nich ze sztyletem i...
Prawy policzek i brew jej tylko niebezpiecznie drgały, jak to w takich chwilach, kiedy się irytowała. Dobrze, że przynajmniej tego nie widać.
Słysząc, co jej towarzysz mówi, posłała mu nieco gniewne, a zarazem zdziwione, spojrzenie. Co on do cholery wyrabia? - przez myśl jej przemknęło, bowiem niewiele rozumiała, co zamierza.

Eirienen:
Spojrzała na mężczyznę, posłusznie robiąc krok w bok. Na zaczepki strażnika nie odpowiedziała - nie zwykła babrać się ze śmieciami.
- Wiec dobiliśmy targu. - Odparła ponuro. Spojrzała na strażnika stojącego w jednym miejscu od dłuższego czasu, zastanawiając się jak go podejść. W końcu zrobiła trzy kroki w jego kierunku, unosząc ręce w pokojowym geście. Coby nie miał dodatkowych, większych wątpliwości kim jest, przechyliła głowę na bok, ukazując mu burdelowe piętno na policzku.
-Widzę, ze kusza jedna z lepszych produkowanych w Sith. Wątpię jednak, czy jest szybkostrzelna, a co za tym idzie użyteczna. - Stanęła w miejscu, bojąc się podziurawienia.
-Spokojnie, nie trzeba do nas celować. Dogadaliśmy się, nie? - Udając zaciekawiony ton, oparła się o skrzynie tak liczne w portach. - Dokąd zamierzaliście płynąc tę łajbą? na wschód, tak jak wszystkie statki, czy na zachód, w stronę lasu Avantiel?

Mężczyzna chwycił Ang za rękę i zaciągnął ją do małej budki. Zamknął za sobą drzwi i pociągnął kolejnego sporego łyka. Wytarł usta i począł ściągać spodnie.- No maleńka, na co jeszcze czekasz...- wyszczerzył się obrzydliwie będąc w samych majtkach.
Tymczasem, na zewnątrz była pozostała trójka. Strażnik z zaciekawienie spojrzał się na Eir.- Skąd panienka się tak na broni zna, huh?- zaczął groźnie, podnosząc ją, aby lepiej wycelować, a palec na spuście trzymał.- Nic wam do tego, gdzie łajba zmierza.


Eirienen:
-W końcu do czegoś mnie najęli. Skoro mam bronic te dziwki, to wypadało by, bym wiedziała czym je bronić. - Pociągnęła nosem, by zaraz potem wytrzeć go w męskim geście. jakby nie patrzeć mógłby brać ja za kamrata w innej sytuacji.
- Nieufnyś, a szkoda. Wiele tracisz... - Znacząco spojrzała się w stronę gdzie zniknęła kobieta ze strażnikiem. miała nadzieje, że sobie jakoś poradzi, i nie narobi zbytniego hałasu przy tym. Przez myśli przechodziły jej rozwiązania, które elfiak zamierzał zrealizować, lecz nie znając się wystarczająco stwierdziła, ze nic tam po niej.
-Wino wzięli dla siebie, a nam tu czekać psia mac kazali... Macie jaki rum, albo cokolwiek? Odtrącimy z ceny.

Iiralt:
Nagle mężczyzna palnął się otwartą dłonią w czoło i wyciągnął z zanadrza Gruby plik pergaminów.
- Nie wpisał się do księgi rachunkowej! - wyjaśnił kobiecie, po czym pobiegł za strażnikiem do budki. Nie wszdł jednak, tylko czekał na zewnątrz i odliczał w myśli sekundy. Za moment środek nasenny zacznie działać, a wtedy wejdzie do środka i wyjaśni dziewczynie swój plan.
Zerknął na Eirienen i uśmiechnął się. Znała się na rzeczy. Jeśli tylko uda jej się odwrócić uwagę strażnika tak, by zapomniał o jego obecności, wówczas plan się powiedzie.

- Stój tu!- krzyknął w stronę mężczyzny. Dał krok do przodu, kierując się w stronę budki. Znajdował się teraz plecami do Eir.- Ogłuchłeś?!- krzyknął za nim.- Powiedziałem wracaj! Nie teraz pora na to!- Zacisnął zęby i latał oczami po okolicy, chyba zaczynało mu coś nie grać.

Ang:
- A, rozbieraj się...
Mnie to nie rusza, dokończyła w myślach, krzywiąc się. Obrzydliwość...
Miała nadzieję, że ten ich cały towarzysz, wie, co robić. W tej chwili zdała sobie sprawę, że nawet nie zna jego imienia. Jakoś nie było okazji, by o to spytać.
Cholera, może się założyć, że widziała w jego oczach jakiś błysk porozumienia. No cóż, jak coś zaraz się nie stanie, to najwyżej dźgnie go sztyletem. Na pewno nie da mu się dotknąć!

Iiralt:
Zaniepokoił się. Strażnicy na pokładzie przysypiali i nie zwracali większej uwagi, co się działo przy mostku, co dawało im jeszcze szansę. Mając cichą nadzieję, że Eirienen zrobi coś z tym drugim, otworzył drzwi budki. Nie wiadomo kiedy w jego dłoni zabłysła igła od strzałki z trucizną. Facet stał do niego tyłem.

Tak więc... Mężczyzna nie posłuchał uwagi strażnika, otworzył drzwi. Bret długo się nie zastanawiał, wystrzelił bełt, wcześniej biorąc go na celownik. Całe szczęście nie zabił gostka, a jedynie zranił, bowiem pocisk przeleciał hacząc o ramię mężczyzny, kilkucentymetrowa rana, poboli, popiecze, do wesela się zagoi. Raniony osobnik krzyknął, co było dość naturalne, tym samym "kochaś" z butki usłyszał go, odepchnął od siebie dziewczynę i podciągając swe spodnie ruszył na niego z impetem, czy raczej wyciągniętą nogą kopiąc go w brzuch. Elf poleciał do tyłu, a rosły strażnik za nim, jednak! Coś zaczęło działać, złapał się o futrynę drzwi i opierając się o nią przecierał oczy, po chwili padł nieprzytomny. Tamten wciąż stał z kuszą w ręku, acz nie próżnował, a ładował kolejny bełt. Eir wciąż za nim stała.

Eirienen:
Wykorzystując sytuację, że strażnik miał na głowie jej kompana, szybkim ruchem wyciągnęła sztylet, mając zamiar wprawnym ruchem wbić go w kark mężczyzny, gdzie logicznie zbroja jak była powinna być słabsza. Widać zamierzała zabić go jednym uderzeniem, coby większego rumoru nie narobił. Nie mając pewności czy to zadziała, nie miała zamiaru ryzykować wystrzelenia kolejnego bełta, więc tuż po tym sięgnęła nogą próbując go wywalić na ziemię i obezwładnić. Przeklinając pod nosem spojrzała szybko w stronę budki.

Iiralt:
- Jaaaasna cholera! - krzyknął. Całe szczęście, rana nie była aż tak głęboka. Zaczął tamować krew zaklęciem, ale nie miał czasu na jej wyleczenie. Mam nadzieję, że nie ocknie się prędko, pomyślał. Za kilka sekund ten drugi znów wystrzeli i nie pozwoli sobie spudłować. Wyciągnął pospiesznie dmuchawkę, wycelował w kusznika i strzelił.

Ang:
Ach, no tak. Świetna strategia.
W dodatku wrzeszczą tak, jakby głośniej się nie dało. Niedługo wszystkich na nogi postawią. Chciała dobić strażnika sztyletami, które w końcu nadal miała, ale widząc, że ten sięga po tę sławną strzałkę, zrezygnowała. Sam sobie przecież znakomicie poradzi.
Wyminęła kompana, chcąc wyjrzeć na zewnątrz, co tam się dzieje. Zadanie miało być proste, a tak się pochrzaniło.

Kobieta dość długo zwlekała, ale w końcu jej się udało. Rzuciła się na kusznika, który zdążył dostać strzałką w szyję, powalając go na ziemię, trochę się wiercili, on uderzył ją tyłem głowy w nos, a ona go sztyletem w krtań ^^. No i poszło. Może i nie było za łatwo, ale mają ich za sobą. Teraz wystarczy tylko zwłoki i ciało drugiego schować gdzieś, najlepiej w tej budce i ruszyć na statek. Na mostku w kajucie, znajdowało się trzech kolejnych, grali w karty, pod pokładem spało 5 rosłych mężczyzn, marynarzy, oni muszą przeżyć, no bo jak inaczej wydostaną się z portu? Mniejsza z tym, póki co, niech to posprzątają, Ang niech się pozbiera z szoku przed gwałtowego, a elfiak niech se ramię opatrzy, bo się bidulka nam wykrwawi... .

Iiralt:
Odetchnął. Jakoś poszło. Krew zaczynała krzepnąć. Wyciągnął z torby długi kawałek białego materiału i zręcznie zabandażował ranę. Naładował dmuchawkę kolejną strzałką.

Eirienen:
Przeklęła pod nosem, wstając z ziemi. Mimo ze oberwała w nos nie narzekała w ogóle. Może nawet nie zwróciła na to uwagi. Czekając na nich pociągnęła strażnika za najbliższa skrzynię, coby ze statku widziany nie był. Idą oni, czy nie idą?
- Szybciej, psia mać - Wysyczała na tyle głośno coby ja usłyszeli. Cofnęła się na wejście do statku. Nic już nie szło tak jak iść miało.

Ang:
- Chodźmy, bo nasza wspaniała się już irytuje - burknęła cicho.
Po chwili była już przy niej.
- Skrzynie? Czy to, aby dobre miejsce? No cóż, przynajmniej nie widać ze statku, gorzej, jak ktoś nadejdzie ze strony lądu. Jakiś przeklęty stróż prawa czy inny sprawiedliwy.

Skrzynie może i były dobrym pomysłem, acz faktycznie nie doskonałym. Zresztą nie miało to najmniejszego znaczenia, porwą statek, zmyją się stąd i po zabawie. Strażnik, który zemdlał, nawet jak zapamiętał ich twarze, to tak czy siak dużo nie wskóra. Teraz pora na przysłowiową grubą rybę, Żaglowiec miał wypisane na burcie białą farbą oznaczenie, czy raczej nazwę, jak wiadomo, każda łajba swą nazwę ma, tej brzmiała "Danut". Dziwna nazwa, no nic... . Olać to, nazwa nie jest najważniejsza.

Eirienen:
Weszła powoli na statek rozglądając się uważnie. nigdy na żadnym nie była, aczkolwiek czy to ważne? Spojrzała w tył na towarzyszy, zastanawiając się, czy mają jakiś plan zastępczy. Powolnym krokiem, coby nie tupać zwiedzała okręt. Nikt jej jeszcze nie przywitał? Jaka szkoda...
-Macie jakiś plan, o Pomysłowi?

Iiralt:
Wszedł za nimi na pokład. Z odgłosów, które dobiegały z jednej z kajut wywnioskował, że reszta ochrony statku znajduje się właśnie tam. Rozum podpowiadał, że lepiej wyciągnąć ich na pokład i tam się z nimi rozprawić. Mógł przebrać się za jednego z tamtych strażników, wejść do nich i powiedzieć, że... no właśnie, co? Podzielił się tym pomysłem z towarzyszkami.

Ang:
- Żadnych - przyznała Ang, idąc za nią.
Statek jak statek, nie ma się, co zachwycać i rozczulać.
- Oczywiście, zawsze można coś wymyślić. Jednakże trzeba brać pod uwagę, że coś może nie wyjść. Znowu - dodała, nie mogąc się powstrzymać. - Cóż, dlatego lepiej wpaść do środka, pozbyć się kolejnych strażników - pewnie takowi jeszcze żyją, a jeżeli nie ma żadnego, tym lepiej. Zaszantażować załogę i gotowe - wzruszyła ramionami, kończąc krótką wypowiedź. - Chyba, że masz coś lepszego do zaproponowania...
Chciała dodać jej imię, lecz znów złapała się na tym, że go nie zna, dlatego po prostu machnęła lekceważąco ręką.
- Wejść? Tacy durni to chyba nie są, od razu by się na nas rzucili, zanim coś byś powiedział.

Eirienen:
- Wejdź do nich i krzyknij, że jeden z ich strażników leży za skrzynkami. Zaczną panikować, a my ich wykończymy. Albo nie. Skryj się za jedną z beczek ze strzałkami. Ja ich zawołam, po czym wykończysz przynajmniej dwóch. Ona zajmie się resztą a ty w tym czasie zdążysz naładować znowu i zabić kolejnych... - Spojrzała jakby oczekiwała poparcia. Tu trzeba działać w miarę szybko, a czas leciał nieubłaganie.
-Załogę uda się zastraszyć. W końcu nie każdy zabija ochronę statku. Słysząc kobietę odparła na koniec
-Eiri. Mów mi Eiri...

Ang dobrze zauważyła, że wcale tacy durni nie są, acz najlepszym pomysłem by było wyciągnąć ich na pokład i wykończyć po cichu, ale jak? Należy też pamiętać, żeby nie zbudzić, przynajmniej teraz, załogi. No bo 3 strażników i kilku marynarzy to by był dopiero problem... . Trzeba coś wymyślić, no nie ma innej opcji.

Ang:
- O, miejmy nadzieję, że wpadną w panikę. Ale walki to ja nigdy nie odmówię.
I jakby na potwierdzenie swoich słów, wyjęła dwa sztylety, które wcześniej przypięte miała po zewnętrznych stronach ud. Zawsze lepiej się czuła, mając pod je pod ręką, a nie miecz, chociaż nim też potrafiła się posługiwać. Nieco gorzej, ale jednak.
- Zawsze można schować się też za drzwiami i zaatakować z zaskoczenia. Oby nie było ich tam dużo.
Uśmiechnęła się krzywo, a oczy jej się zaświeciły. Zaczynało być ciekawie.
- Ang - dorzuciła jeszcze. - Chociaż... Jak będziemy hałasować, to może ich się zlecieć więcej. A może, gdy wejdziesz do środka, zalecisz im ciszę? Powiesz, że mordercy chyba wciąż tutaj są i chodzą po statku, chcąc go odbić. Przy okazji można powiedzieć, że jest ich dużo, wtedy prawdopodobnie zachowają się cicho, nie chcąc narazić się na śmierć. Chociaż, ja tam nie wiem...

Eirienen:
Spojrzała na mężczyznę, mamrocząc:
-Przygotuj strzałki. I wystrzel ich jak najwięcej. Ang, ty stan po drugiej stronie drzwi i bądź gotowa i podstawić komuś nogę i szybko wbić sztylet. Ja się ustawie po drugiej stronie i po prostu... zapukam. - Zastanawiała się, czy to dobry plan. Wszak jak oni zrobią rumor, to nici z całego przedsięwzięcia. Otarła nos ręką.
-Zgadzacie się, czy macie coś innego do zaoferowania?

Iiralt:
Pokiwał głową, przystając na jej propozycję.
- Jestem w stanie oddać sześć strzałów na minutę. Oświetlenie nie jest jednak zbyt dobre, a cele na pewno będą o wiele bardziej ruchome niż tamten strażnik.
Znalazł sobie kryjówkę za dwiema beczkami dość dużymi, by go zasłonić, stojącymi vis a vis wejścia na mostek. Po chwili spomiędzy beczek wynurzył się koniec dmuchawki.
- Jestem gotów - powiedział.

Ang:
- Tylko nas przypadkiem nie postrzel, bo będzie ciekawie - rzuciła jeszcze na odchodnym.
Przynajmniej jedną rzecz umiała robić dobrze. Skradać się, a kiedy potrzeba, być niezauważoną. Dobrze, że tyle, bo gdyby miała się potknąć gdzieś i runąć na środku... Cóż.
Stanęła w miejscu wyznaczonym przez Eiri i kiwnęła głową na znak, iż jest przygotowana.


http://fotoo.pl/zdjecia/files/2009-08/24496fbd.png
http://fotoo.pl/zdjecia/files/2009-08/9200df56.jpg
http://fotoo.pl/zdjecia/files/2009-08/06b0b905.png

Offline

 
1. Aby zmienić wygląd (czyt. styl) forum, należy przejść do panelu użytkownika i w opcji Wyświetlanie, ustawić na taki, który Tobie odpowiada.
2. Aby móc oglądać grafiki w postach, również w opcjach profilu w dziale Wyświetlanie, należy zaznaczyć, iż chce się, aby grafiki były wyświetlane.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.070 seconds, 10 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.krolowiebakugan.pun.pl www.dezerter.pun.pl www.dragonballrpg.pun.pl www.metin2forumporadniki.pun.pl www.szkolaras.pun.pl